
W dzieciństwie leszczyna kojarzyła mi się z dwiema rzeczami, pierwszą bardzo pyszną, a drugą totalnie odstręczającą. Uwielbiam orzechy laskowe, szczególnie w czekoladzie. Odkąd świadomie unikam w mojej diecie cukru, zagryzam orzeszki zdrową czekoladą bez cukru 🙂 Pycha!). Jako dziecko spędzałam część wakacji na wsi, u moich ciotecznych babć Jasi i Heni, uwielbiałam te wyjazdy! Z cała masą dzieciaków szwędaliśmy się po lasach i polach. Nikt z nas nie przejmował się niczym, totalna dziecięca beztroska, zrywaliśmy jeżyny, maliny, zbieraliśmy grzyby, łaziliśmy po krzakach i mieliśmy tylko jedną zmorę. Była nią leszczyna! Panował wówczas mit, że właśnie na leszczynie i tylko na niej, czekają na nas szabrowników – spragnione krwi kleszcze! Na samą myśl o tych wampirach dostawałam gęsiej skórki i dziś nadal tak jest, na szczęście w mniejszym wymiarze 🙂 Mam kleszczofobię, opanowaną ale mam. Niestety od lat mam również przewlekłą boreliozę, z powodu której o mały włos nie straciłam życia ale ją również mam opanowaną. Boreliozę trzymam w ryzach i normalnie funkcjonuję – dzięki swojej wiedzy, wieloletniej nauce, diecie i ziołom. Ale to temat na inny post, wracamy do Leszczyny i jej pączków.
Leszczyna pospolita (łac. Corylus avellana) to gatunek krzewu należącego do rodziny brzozowatych. Roślina jednopienna o kwiatach męskich, które są zebrane w kotki zgrupowane po 2-4 i kwiatach żeńskich, które rozwijają się na krótkopędach – w pąkach w taki sposób, że w czasie kwitnienia na zewnątrz widoczne są tylko małe, czerwone znamiona. Kwitnie bardzo wcześnie (od lutego do kwietnia) w zależności od tendencji pogodowych. Kwiaty męskie pylą bardzo obficie na żółto. I te właśnie pączki kwiatowe męskie (łac. Gemmae Coryli) oraz pączki liściowe będa naszym surowcem zielarskim. Teraz jest ostatni dzwonek na zebranie ich i obróbkę w tym roku.

Warto, gdyż te surowce dostarczają bardzo bogatych składników. W pączkach leszczyny królują flawonoidy takie jak kwercetyna, rutyna, kemferol, mirycetyna, substancje śluzowe, fitohormony, fitosterole, garbniki , kwas betulinowy, alantoninowy i inne, trójperteny, sacharydy, olejek eteryczny i oczywiście żywice. Taki bogaty skład zwiastuje działania przeciwzapalne, odtruwające, moczopędne, estrogenne, antyseptyczne, uszczelnijące naczynia krwionośne, przeciwwysiękowe i lekko ściągające.
W fitoterapii, wykorzystamy je zatem w niektórych zaburzeniach hormonalnych, w problemach związanych z przemianą materii, przy nieżytach przewodu pokarmowego, w zatruciach, zapaleniach układu moczowego i płciowego, w leczeniu przerostu gruczołu krokowego, wspomagająco w chorobach skórnych na tle autoimmunologicznym i w zaburzeniach metabolicznych, w stanach zaplanych układu oddechowego oraz w zapaleniu piersi.
Pączki zbieramy oczywiście z dala od dróg i innych źrodeł zanieczyszczeń, od lutego do kwietnia, suszymy w temperaturze pokojowej, możemy przygotować z nich potem napary, a ze świeżych pączków możemy przygotować syropy na miodzie i winie.
Napar:
2-3 łyżki pączków rozdrobnionych męskich pączków kwiatów leszczyny ,2 szklanki wrzącej wody, zalać i zaparzać przez 20 minut pod przykryciem, potem przecedzić.
Pić 2-4 razy dziennie po 200 ml.
Napar z kwiatów leszczyny można podawać nawet niemowlętom przy kaszlu i zapaleniu gardła oraz oskrzeli (proponuję z odrobiną soku owocowego dla smaku) w ilości 1-2 łyżeczek 3-4 razy dziennie. Przy zapaleniu piersi stosować okłady 30-minutowe. Możemy też zrobić sobie kompresy na zmęczone , czy opuchnięte oczy 🙂

Zdrowia!

